Twarzą w twarz z Filipem Wypychem, pływakiem specjalizującym się w sprincie. Swoją przygodę z pływaniem rozpoczął w wieku 6 lat. Wielokrotny medalista Polski, zarówno w klasyfikacji indywidualnej jak i drużynowej. W 2016 roku reprezentował Polskę na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. W andel’s by Vienna House Lodz, w jego rodzinnym mieście Łodzi, opowiada nam o tym jak wygląda życie sportowca.
Vienna House: Jak wygląda dzień z życia Filipa Wypycha? Sądząc po Twoim profilu na Facebooku to głównie treningi, treningi, treningi, zawody… a potem treningi, treningi…
Filip Wypych: Rzeczywiście moje życie kręci się wokół pływania, ale po tylu latach nie wyobrażam sobie, jak inaczej mogłoby wyglądać. Budzik dzwoni o 5:00 rano, a już godzinę później rozpoczynam pierwszy, 2-godzinny trening. Później udaję się na uczelnię (Politechnika Łódzka), chwila odpoczynku i kolejny trening. Wieczorem mam jeszcze trochę czasu, który spędzam z rodziną i znajomymi.
VH: Tzn., że w Twoim grafiku jest jeszcze czas na życie prywatne?
FW: Zawsze znajdę czas dla siebie, rodziny i znajomych. Bez tego można by zwariować! W końcu jestem normalnym 25-latkiem, który potrzebuje takich chwil. Pozwala mi to naładować baterie i cieszyć się życiem.
VH: Sport wymaga wyrzeczeń. Które z nich było dla Ciebie najtrudniejsze?
FW: To prawda, jednak nie mogę wskazać, które z nich było najtrudniejsze. Mogę jednak powiedzieć, że każde z wyrzeczeń przyczynia się do sukcesu i miało wpływ na to, co osiągnąłem. Po maturze wyjechałem trenować do Hiszpanii, do grupy której trenerem był Bartosz Kizierowski, najbardziej utytułowany sprinter w historii polskiego pływania. Zostawiałem wszystko i wyjechałem, nie znając języka i nie wiedząc, co mnie tam czeka. Celem było uzyskanie minimum niezbędnego do udziału w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Niestety, nie udało mi się przejść kwalifikacji, jednak wróciłem bogatszy o bezcenne doświadczenie, które przyczyniło się do tego, że mogłem wystartować na Igrzyskach w Rio w 2016 roku.
VH: Jeśli nie pływanie to… Co byłoby Twoim drugim wyborem w życiu? Na pewno miałeś jakiś „plan B”?
FW: Na basen trafiłem w wieku 6 lat i woda od razu mnie „pochłonęła”. Nie miałem „planu B”. Pokochałem pływanie i chcę czerpać z tego sportu jak najwięcej przyjemności i satysfakcji.
VH: A co poza sportem, jest dla Ciebie w życiu najważniejsze?
FW: Najbliżsi ludzie. Kariera sportowa kiedyś się skończy, a przez życie chcę przejść z ludźmi, na których zawsze mogę liczyć.
VH: Kto jest Twoim „mistrzem”?
FW: Moim sportowym guru jest mój były trener Bartosz Kizierowski. Trenując z nim przez 2 lata nauczyłem się bardzo dużo, nie tylko w pod kątem sportu, ale również w kwestiach życiowych. Mam do niego ogromny szacunek i doceniam to, jak pozwolił mi się rozwinąć.
VH: Miewasz (miałeś) chwile zwątpienia? Który moment wspominasz najbardziej?
FW: Chyba, każdy sportowiec miewa takie chwile. Czasem w głowie pojawia się „a co jeśli się nie uda?”. Wtedy trzeba sobie odpowiedzieć „a dlaczego miałoby się nie udać?”. Robię to co lubię i czerpię z tego przyjemność, więc mogę powiedzieć, że już mi się udało.
VH: Zaczął się Nowy Rok, więc nie mogę nie zapytać. Masz już jakieś postanowienia?
FW: Chyba nie zaskoczę, jeśli odpowiem, że moim postanowieniem jest trenować jeszcze mocniej, aby być jeszcze lepszym 🙂 .
VH: Jaki był dla Ciebie rok 2016? Na pewno, ważnym jego elementem była Olimpiada w Rio, ale może jeszcze jakieś wydarzenie wpłynęło na Twoje życie lub karierę zawodową?
FW: Rok 2016 był bardzo udany, nie tylko ze względu na Igrzyska. Po ciężkim i długim sezonie udałem się ze znajomymi na wakacje na wyspę Bali, którą zawsze chciałem odwiedzić. A co najważniejsze, podczas tych wakacji zaręczyłem się z kobietą mojego życia.
VH: Gratuluję! Zaręczyny na Bali brzmią jak marzenie. O szczegóły nie będę pytać 😉 Powiedz proszę jednak jak wspominasz Igrzyska w Rio? Przez pryzmat ogromnego stresu, czy doświadczenia, wyjątkowej atmosfery?
FW: Igrzyska są wyjątkową imprezą sportową. Najlepsi sportowcy z całego świata, ze wszystkich dyscyplin rywalizują na jednych zawodach - to robi wrażenie, szczególnie na debiutancie. Jednak nie był to powód do stresu, czułem się świetnie i cieszyłem się każdą chwilą spędzoną w Brazylii. Na stres nie było miejsca. Znalazłem się tam, gdzie zawsze chciałem być - reprezentowałem Polskę na Igrzyskach Olimpijskich. Zdobyłem niezwykłe doświadczenie i motywację do dalszej pracy.
VH: Gdy nie pracujesz to co robisz? Jak spędzasz wolny czas?
FW: W wolnej chwili lubię obejrzeć dobry film, przeczytać dobrą książkę. Kiedy mam więcej czasu lubię spędzić go w kuchni - gotując i jedząc (ale nie zmywając:) ).
VH: Twój przepis na sukces.
FW: Nigdy się nie poddawać i lubić to, co się robi.
VH: Podobno lubisz podróżować. Gdzie najbardziej chciałbyś się wybrać?
FW: Jest wiele miejsc, które chciałbym odwiedzić, jednak na pierwszym miejscu znajduje się Japonia. Miałem okazję trenować z kilkoma Japończykami i fascynuje mnie ich sposób bycia, kultura, kuchnia i kraj. Kiedyś na pewno się tam wybiorę.
VH: O czym marzysz?
FW: Marzę o podróży dookoła świata. Sportowych marzeń nie mam, ponieważ zawsze powtarzam, że sport nie jest dla marzycieli. W sporcie trzeba postawić sobie cel i do niego dążyć.
VH: Zatem życzę wytrwałości w dążeniu do celu i dalekich podróży.
137 responses to “Sport nie jest dla marzycieli”